Jak więc wyglądał mój czytelniczy lipiec?
(Wszystkie pozycje podlinkowane do LubimyCzytac.pl)
1. 14:57 do Czyty. Reportaże z Rosji, Igor T. Miecik, 152 s., ocena 6/10.
2. Ani z widzenia, ani ze słyszenia, Amelie Nothomb, 152 s., ocena 8/10.
3. Blondynka na Tasmanii, Beata Pawlikowska, 160 s., ocena 6/10.
4. Blondynka w Tybecie, Beata Pawlikowska, 160 s., ocena 7/10.
5. Doktorzy z piekła rodem. Przerażające świadectwo nazistowskich eksperymentów na ludziach, Vivien Spitz, 308 s., ocena 7/10.
6. Kwiaty na poddaszu, Virginia Cleo Andrews, 384 s., ocena 8/10.
7. Mama kazała mi chorować, Julie Gregory, 286 s., ocena 7/10.
8. Nowy wspaniały świat, Aldous Huxley, 250 s., ocena 8/10.
9. Opiekunowie, Dean Koontz, 512 s., ocena 7/10.
10. Polisa śmierci, Robin Cook, 464 s., ocena 6/10.
11. Reaper, Ben Mezrich, 247 s., ocena 6/10.
12. Trafny wybór, J. K. Rowling, 512 s., ocena 5/10.
13. www.ru2012.pl, Marcin Ciszewski, 356 s., ocena 3/10.
Razem: 3943 strony.
Lipiec to mój miesiąc najbardziej obfitujący w lekturę - odpoczynek po zdanej sesji, brak pracy, wakacje
i lenienie się. Raczej nie utrzymam tego poziomu, bo we wrześniu praktyki, potem studia, pisanie pracy licencjackiej (w mojej głowie kiełkuje już nawet pomysł na jej temat), ale przecież nie o ilość chodzi.
O jakość też nie, bo hołduję czytaniu dla przyjemności, a nie czytaniu dla odfajkowania kolejnego przeczytanego klasyka z serii "To wypada znać".
i lenienie się. Raczej nie utrzymam tego poziomu, bo we wrześniu praktyki, potem studia, pisanie pracy licencjackiej (w mojej głowie kiełkuje już nawet pomysł na jej temat), ale przecież nie o ilość chodzi.
O jakość też nie, bo hołduję czytaniu dla przyjemności, a nie czytaniu dla odfajkowania kolejnego przeczytanego klasyka z serii "To wypada znać".
W lipcu najbardziej wciągnęła mnie zdecydowanie książka Virginii C. Andrews, Kwiaty na poddaszu.
W najbliższym czasie sięgnę po kolejną jej część, Płatki na wietrze, a potem zapewne po następną,
i jeszcze jedną, i kolejną. Pod warunkiem, że autorka utrzymała poziom z pierwszej części.
W najbliższym czasie sięgnę po kolejną jej część, Płatki na wietrze, a potem zapewne po następną,
i jeszcze jedną, i kolejną. Pod warunkiem, że autorka utrzymała poziom z pierwszej części.
Bardzo podobała mi się także Ani z widzenia, ani ze słyszenia - niewielka książeczka z wątkiem autobiograficznym o pobycie autorki w Japonii. Dawno nie czytałam tak, hm, ciepłej książki.
Za to do największych niewypałów zaliczam Trafny wybór, który trafnym na pewno nie był, oraz wojskowo-przygodowo-historyczną książkę Marcina Ciszewskiego, która składała się z prawie samych terminów specjalistycznych, nieznanych przeciętnemu czytelnikowi, jakim jest marlen.
Któraś z pozycji jest Ci może, drogi Czytelniku, znana?
Gratuluję wyników :D Bardzo lubię czytać książki Beaty Pawlikowskiej, ale ostatnio jakoś zabrakło mi na nią czasu... Jeżeli chodzi o moje podsumowanie lipca, to na pewno sukcesem było założenie bloga, na którego serdecznie zapraszam :)
OdpowiedzUsuńświetne wyniki! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, że o mnie wspomniałaś, to miłe ^-^
OdpowiedzUsuńMiesiąc oczywiście poszedł Ci świetnie, ale w ogóle 607 przeczytanych książek robi ogromne wrażenie! "Trafny wybór" chcę przeczytać żeby sama się o niej przekonać.
Obie kochamy Japonię ;) Życzę owocnego blogowania.
Pozdrawiam serdecznie